Mecz jak z Hitchcocka

Mecz jak z Hitchcocka

To było meczycho – mówili kibice po wyjściu ze spotkania Astry Nowa Sól z Sobieskim Żagań w pierwszym spotkaniu rundy play off. Koliberki walczyły o każdą piłkę, zawodnicy zostawili na boisku wiele potu i serca. Wynik 3:1 dla naszej drużyny zachwycił nowosolan

Trybuny pełne kibiców Astry stają się tradycją meczów odbywających się w Nowej Soli. Nie inaczej było tym razem. Hala przy ulicy Botanicznej wypełniła się na dole i na górze mieszkańcami kibicującymi swojej drużynie. Z każdym meczem przybywa trąbek, gwizdków a nawet tamburynów przygotowanych do robienia większego hałasu. Wyraźnie trwa budowanie Koliberkomanii. Koliberki wyszły na parkiet w składzie: Dawid Witkiewicz, Sławomir Janusz, Maciej Kleinschmidt, Przemysław Jeton, Adrian Zakrzewski, Adrian Kołodziejczyk i Bartosz Odwarzny. Ogłuszajacy doping zaczął się od pierwszej piłki. Widać gołym okiem, że fani siatkarzy z meczu na mecz coraz skuteczniej motywują do gry swoją drużynę. Nie pozwalają odpuszczać i krzyczą wniebogłosy, gdy drużyna idzie po zwycięstwo. W pojedynku z Sobieskim nie było łatwo. Ten derbowy mecz, pomiędzy doskonale znającymi się drużynami, za każdym razem wywołuje wiele emocji. Tym bardziej, że w składzie Żagania gra dwóch nowosolan: Goltz i Majewski oraz byli zawodnicy Astry: Skibicki i Ruciński. Z kolei trener Sobieskiego Artur Chaberski po przegranym w styczniu meczu naszej drużyny w Iłowej nie szczędził Koliberkom przykrych słów. Motywacja do udowodnienia, że nie miał racji była potężna, co było widać od pierwszej piłki. Astra walczyła i ani na chwilę nie spuściła głowy. Graliśmy punkt za punkt, żadna z drużyn nie osiągała zdecydowanej przewagi. Na końcu wygrała Astra Nowa Sól 25:22. Drugi set był powtórką pierwszego. Wielka wrzawa na trybunach, gdy Kolibry miały piłkę po swojej stronie i potężne okrzyki radości, gdy zdobywały kolejne punkty. Przeciwnik jednak tak samo walczył i nie odpuszczał jak siatkarze Astry. Drugi set należał jednak do Sobieskiego, który wygrał z Astrą po fantastycznej końcówce 28:26. Emocje rosły z każdą minutą. Walczące na parkiecie drużyny były zdeterminowane i każda chciała wygrać trzeciego seta. Przewaga raz należała do jednego, raz do drugiego zespołu. Kolibry zostawiając kolejne „hektolitry” potu wywalczyły zwycięstwo 26:24. Czwarty set był kulminacją emocji, kibice stali dopingując siatkarzy. Szaleństwo ogarniało fanów siatkówki, gdy Kolibry zdobywały punkty. Od 20 punktu drużyny walczyły do upadłego, na zmianę wygrywając piłki. – Ostatni, ostatni – krzyczeli kibice Astry. Podczas, gdy za chwilę Sobieski zdobywał punkt i znowu był remis. Wtedy nastąpił moment o którym będą opowiadać latami fani siatkówki. Po zagrywce Dawida Witkiewicza nastąpiło przyjęcie, wystawa i atomowy atak Alana Goltza z Sobieskiego Żagań, obroniony przez Adriana Zakrzewskiego, wystawa i atak nowosolan, szczelny blok Żagania i piłka trafia na połowę Koliberków. Tego co wydarzyło się w kolejnych sekundach nie powstydziłby się sam mistrz Hitchcock. Nieprawdopodobna wręcz obrona Przemysława Jetona, podbicie tuż przy stoliku sędziowskim przez Dawida Witkiewicza i spadającą daleko poza końcową linię piłkę, wpadając w ławkę trenerską i nieomal zderzając się z libero Bartkiem Odwarznym, odebrał Maciej Klainschmidt przebijając ją na połowę przeciwnika. Siatkarze Sobieskiego byli pewni, że piłka wpadnie na aut i nie walczyli. Tymczasem ku ich wielkiemu zaskoczeniu trafiła w boisko. Przy potężnym aplauzie publiczności Koliberki wygrały czwartego seta 26:24 i cały mecz zasłużenie 3:1. Szaleństwa na trybunach nie było końca. Siatkarze rezerwowi dołączyli do kolegów na boisku krzycząc i skacząc w euforii radości. Zawodnikiem meczu został wybrany Adrian Zakrzewski. – Jestem w szoku, bardzo się cieszę. Dla mnie to były od początku wielkie emocje. Trudno mi ochłonąć tym bardziej, że graliśmy przed tyloma fantastycznymi kibicami. Dzisiejsze wyróżnienie to dla mnie wielki zaszczyt i motywacja do ciężkiej pracy – powiedział na gorąco po meczu A. Zakrzewski.

Z wyniku spotkania nie był zadowolony trener Sobieskiego Żagań Artur Chaberski. – Byłem chyba największym motywatorem Astry na ten mecz. Bardzo fajnie Astra dziś zagrała. My troszkę słabiej. Gratuluję zawodnikom nowosolskiej drużyny, widać duży progres. Nam kontuzja Przemka Kempskiego popsuła trochę szyki- oznajmił A. Chaberski. Jednocześnie zaprosił na mecz do Żagania 7 kwietnia. – Będziemy się starali nadrobić stratę. Jestem pewien, że to także będzie ciekawe widowisko, bo to w Nowej Soli było rzeczywiście wyjątkowe. Trzeba przyznać, że zapewniliście bardzo dobrą oprawę. W sporcie o to chodzi, żeby wszystkie strony kibicowały swoim zawodnikom i żeby wszyscy się dobrze bawili. My dzisiaj nie jesteśmy do końca zadowoleni ale mam nadzieję, że ta wojna skończy się po myśli Żagania – zapowiedział trener Sobieskiego A. Chaberski.

Trener Astry Nowa Sól Przemysław Jeton zwrócił uwagę, że na takie mecze nie trzeba specjalnie mobilizować zawodników. Oprócz wielkiego serca i zaangażowania doszła ogromna wola walki w całej drużynie. – Dlatego chciałem w play off zagrać z Żaganiem. Wiedziałem, że na tego przeciwnika motywacja zawsze jest bardzo duża. Dzisiaj wyjątkowo widać było siłę drużyny. Każdy, kto wchodził na boisko dawał z siebie wszystko – stwierdził P. Jeton. Pochwalił dobrą i rozważną grę A. Zakrzewskiego. – Przewiduję, że w Żaganiu nie będzie mniejszych emocji. Będzie o wiele trudniej, bo bez wsparcia naszej publiczności. Zawsze są z nami najwierniejsi kibice ale nie będzie takiej ilości pozytywnej energii jak u siebie. Tym bardziej, że siatkarze z Żagania wyjdą maksymalnie zmotywowani – przyznał P. Jeton.

Drugi trener Koliberków Aleksander Karimow w pomeczowym komentarzu podkreślił, że powinni żałować wszyscy, którzy nie uczestniczyli w meczu na żywo. – Jeżeli ktoś widział wszystko na ekranie to zobaczył kawał dobrej siatkówki ale każdy mecz na żywo to wielkie przeżycie. Nasza drużyna pokazała w ostatniej akcji, że potrafi wybrnąć z trudnej sytuacji. Ostatnia piłka była majstersztykiem naszych zawodników – zwrócił uwagę A. Karimow.

Dodał, że przed siatkarzami święta i zasłużony, choć krótki odpoczynek. Jednocześnie zawodnicy przygotowują się do kolejnego meczu z drużyną Sobieskiego.