Zespół jest młody, nie na wszystko odporny
Za Koliberkami mecz z Głogowem, przed nimi z Żaganiem i Wrocławiem. Z Aleksandrem Karimowem, drugim trenerem Astry Nowa Sól, rozmawiamy o drużynie, jej możliwościach, o zapale do pracy zawodników, nowych metodach treningowych i przyszłości
Monika Owczarek: Jesteś trenerem z dużym doświadczeniem. Przez twoje ręce przechodzą kolejni młodzi sportowcy. Tymczasem zmieniają się metody szkoleniowe, coraz bardziej liczy się sportowy marketing, jak się w tym odnajdujesz?
Aleksander Karimow: W moim przypadku bardziej wspieram Przemka Jetona i drużynę doświadczeniem i wiedzą. Za mną w końcu 33 lata pracy trenera. Tak naprawdę nie wiem, kiedy to zleciało. Trener Żagania, z którym się spotykam, był moim uczniem, a niektórzy sądzą, że jest starszy ode mnie (śmiech). Cieszę się, że zdobyte po drodze doświadczenie zawodowe i życiowe mogę teraz przekazać Przemkowi.
Rzeczywiście idą nowe metody szkoleniowe. Kiedyś siatkówka była bardziej spontaniczna. W tej chwili, jeżeli się nie przepracuje wielu godzin na siłowni, niczego się nie ugra. Liczy się dzisiaj wszystko: technika, siła fizyczna, godziny na sali. Oczywiście sport musi być na pierwszym miejscu. Kiedyś było inaczej, łatwiej. Pokus, które obecnie ma młodzież, jest o wiele więcej. Dawniej ten, kto miał piłkę, na podwórku był otoczony wianuszkiem kolegów, każdy chciał grać. Teraz młodzież ma wszystko, piłka – choćby najpiękniejsza – nie robi wrażenia, internet kradnie ogrom czasu. Trudno kogoś namówić na sport, na ciężki trening.
Grupa liczy na początku 20 osób, a później sukcesywnie się wykrusza. Z drugiej strony prowadzę grupy trzecioklasistów, czwartoklasistów i piątoklasistów i małych sportowców nie ubywa, a przybywa. Niestety, przychodzi taki moment, że zaczynają zdawać sobie sprawę, że nie osiągną sukcesu, nie staną na podium.
Jeżeli młody człowiek podejdzie do sportu jak do pasji, a nie obowiązku wygrywania wszystkiego, to osiągnie sukces. Dzieci nie potrafią przetrwać porażki, zbyt łatwo się zniechęcają. Zaczynają wtedy zmieniać dyscyplinę i schemat się powtarza. Trzeba umieć przegrywać i wygrywać, nie poddawać się i dużo pracować. Wtedy przyjdą sukcesy – najpierw na poziomie powiatu, a później województwa i kraju.
Coraz większa jest rola marketingu sportowego, promocji i reklamy drużyny. Jak się na to zapatrujesz, to pomaga czy przeszkadza? Jaka jest dzisiaj recepta na superdrużynę?
Tak, rzeczywiście dzisiaj potrzebna jest promocja. Możliwości klubu i rodziców są ograniczone. Nie wszystkich rodziców stać na kupno odpowiedniego sprzętu czy butów.
Dlatego tak ważna jest promocja i wsparcie sponsorów. Musimy się udzielać, pokazywać na każdym kroku. Wciąż się tego uczę, że młodzi ludzie są cały czas online, że lubią wiedzieć, co się dzieje. Można dobrze grać i wygrywać, a kibice nie przyjdą, bo nic nie wiedzą o drużynie.
Niestety, bez promocji jest ciężko.
Mówiąc o dobrym meczu chłopaki najczęściej wspominają zwycięstwo z Chrobrym Głogów w pierwszej rundzie. Jak to widać z ławki trenerskiej?
Na mecz składają się poszczególne sety. Można go wygrać w wielkim stylu przegrywając na początku 0:2. Można też wymęczyć zwycięstwo bez większej klasy. Z pewnością jednak nie da się wygrać kilku spotkań po kolei w słabym stylu. Wtedy z Głogowem wygraliśmy, bo my mieliśmy dobry dzień, a oni słabszy. Nam się później przytrafił słabszy dzień z Międzyrzeczem. Nie byliśmy w pełnym składzie, brakowało Dawida Witkiewicza. Zespół jest bardzo młody, nie na wszystko odporny, chłopakom brakuje doświadczenia i boiskowego cwaniactwa, które wynika właśnie z doświadczenia i dużego ogrania.
Mamy mocny zespół, ale bardzo młody – średnia wieku to 21 lat. Chłopaki bardzo się ze sobą lubią i wspierają się. Zawsze muszą być młodsi i starsi, wtedy jest różnorodnie i jest możliwa sukcesywna rotacja. Rzeczywiście nasz pierwszy mecz z Chrobrym Głogów był dobry, choć nie cały, a poszczególne sety. Pomimo że na początku przegrywali, to wznieśli się na wyżyny i wygrali. Czasami jedna-dwie dobre piłki potrafią tak zmobilizować drużynę i zniechęcić przeciwnika, że zmienią bieg wydarzeń. Jedni dostają wiatru w żagle, drudzy mają podcięte skrzydła.
Jacy są dzisiaj nowi, młodzi zawodnicy? Jakie pokolenie wchodzi do siatkówki?
Na przykładzie obecnej drużyny mamy sporą rotację w zespole. Przyszło dużo nowych zawodników. Część odeszła po zamknięciu sezonu. Każdy nowy zawodnik jest pełen obaw, nie wie, jak zostanie przyjęty przez pozostałych kolegów z drużyny.
Tutaj dużą rolę odgrywają trenerzy. Jeżeli zawodnik ma umiejętności, które potrafi sprzedać na treningu i później na meczu, to rośnie w siłę i zdobywa uznanie. Podpisując umowę z kolejnym zawodnikiem staramy się go wspierać i pomagać. Z czasem okazuje się, czy chce pracować, jakie ma możliwości i jak pracuje na treningach. Po drodze niektórzy odpadają z różnych przyczyn, najlepsi dostają oferty z pierwszoligowych klubów.
Z naszego zespołu jestem dumny. Na treningach mamy sto procent frekwencji. Jeżeli na treningach dajesz z siebie 200 procent, to na meczu będzie forma. Jak trenujesz na pół gwizdka, na boisku wyjdzie jeszcze gorzej.
Dlatego, choć lata lecą i wiele dookoła się zmienia, jedno pozostaje niezmienne: trzeba trenować i nie bać się solidnego wycisku. Przed nami trudne mecze, wymagające grania na wysokim poziomie. Nigdy nie zagwarantujemy wyniku. To jest sport. Zapewniam jednak, że damy z siebie wszystko. Zapraszamy kibiców na mecz z Gwardią Wrocław w Nowej Soli 20 stycznia. Kolejna okazja, żeby zobaczyć chłopaków u siebie, będzie dopiero 17 marca.