Pierwsze podsumowania w Astrze. Czas myśleć już o kolejnym sezonie [Tygodnik Krąg]
Piąty mecz między Astrą a Sobieskim miał zdecydować, kto zagra dalej. Nowosolanie w Żaganiu przegrali, tym samym ten sezon się dla nich zakończył. Władze klubu powoli myślą już o kolejnym
Sobieski Żagań – Astra Nowa Sól 3:1 (25:21, 25:22, 23:25, 25:22)
W play-offach było 2:2, więc nasi siatkarze pojechali w środę na mecz do Żagania. Byliśmy pełni nadziei, że zespół z Nowej Soli wzniesie się na wyżyny i jednak gospodarzy ogra. Mimo że Sobieski naprawdę jest w tym sezonie w gazie.
Ale żaganianie we własnych progach byli po prostu lepsi. Zdołaliśmy wygrać tylko jednego, trzeciego seta. Sobieski awansował dalej.
– Na wstępie trzeba zaznaczyć, że wygrał lepszy zespół – podkreśla prezes Astry Przemysław Jeton. – Przyznaję to z bólem serca. Zawsze nasze mecze są wyrównane, ale Sobieski zachował w środę więcej zimnej krwi w decydujących momentach. Na boisku miał dwóch liderów, którzy robili różnicę, brali odpowiedzialność na siebie w kluczowych akcjach i to zaważyło.
Ale prezes Jeton dodaje, że nowosolanom nie można odmówić woli walki.
– Zespół był bardzo dobrze zmotywowany – mówi Jeton. – Chłopaki mieli na uwadze, że to będzie ostatni mecz w sezonie, jeśli nie uda nam się wygrać. Trzeba przyznać, że Sobieski miał większość meczu pod kontrolą. To było ciekawe spotkanie: dużo walki, dużo obron. W decydujących momentach rywale potrafili postawić kropkę nad „i”, czuli się pewni siebie we własnej hali, wykorzystali ten atut. Gratulujemy im awansu, a my bierzemy się w garść. Mamy sporo czasu do startu nowego sezonu. Już zapowiadamy, że będziemy się bili w przyszłym sezonie, będziemy walczyć być może nawet o awans do I ligi.
Wiara była
– Jechaliśmy na ten mecz z dużą wiarą w zwycięstwo – zaznacza trener Astry Wiktor Zasowski. – Wiedzieliśmy, że stać nas na awans. I my, i Sobieski trochę nerwowo zaczęliśmy to spotkanie. Było sporo błędów własnych, ale gospodarze szybciej opanowali emocje i odjechali nam pod koniec pierwszej partii. W drugiej przebieg spotkania był inny, bo biliśmy się tak naprawdę punkt za punkt. Błędy w ataku – nie kończyliśmy piłek nawet na pojedynczych blokach – sprawiły, że minimalnie wygrał rywal.
Wiktor Zasowski dodaje, że w trzecim secie Sobieski siadł. Chyba już czuł wygraną w kieszeni, a trzeba grać do końca.
– Zaczęliśmy grać trochę lepiej i wywierać presję. Wygraliśmy po dość nerwowej końcówce – wspomina szkoleniowiec Astry. – W czwartym za dużo straciliśmy na początku, potem to goniliśmy i przy stanie 22:22 mieliśmy łatwiejszą piłkę, którą powinniśmy przyjąć, ale ona wpadła w nasze pole. Gdy popełnia się takie błędy, nie można wygrać końcówki.
Wiktor Zasowski dziękuje swoim zawodnikom za walkę:
– I za to, że podeszli do tego meczu z dużą wiarą w zwycięstwo, bo jednak wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie. Mogliśmy to wygrać, przy odrobinie sportowego szczęścia mogło nam się udać. Jednak zwyciężył Sobieski, gratulacje dla zespołu z Żagania.
Pierwsze podsumowania
I Przemysława Jetona, i Wiktora Zasowskiego poprosiliśmy o pierwsze podsumowanie całości rozgrywek.
Prezes Jeton:
– W ciągu całego sezonu używałem często słowa „stabilnie” i jeśli chodzi o płaszczyznę stricte sportową, też było stabilnie. Plan minimum, jaki sobie założyliśmy – awans do play-offów – został zrealizowany. Celem głównym był awans do turnieju półfinałowego, niestety się nie udało. I to jest minusik. Przez większość sezonu zespół nie zawodził, wywiązywał się ze wszelkich zadań. Było widać zaangażowanie. W tym sezonie czołówkę tworzyły trzy drużyny: zdecydowanie najsilniejszy Głogów, Żagań i my. Szkoda, że zabrakło tej wisienki na torcie w postaci awansu do turnieju półfinałowego. To zadowoliłoby nas w pełni, a teraz czujemy niedosyt. Za nami dobry sezon. Nie był rewelacyjny, nie był spektakularny, ale dobry.
Trener Zasowski:
– To był sezon dziwny, bo spędziłem go w innym klubie niż zwykle [uśmiech]. Władze Astry mi zaufały. Na pewno nie był łatwy, ale mimo wszystko na plus. Dla mnie, jako młodego człowieka, granie o wyższe cele jest bardzo cennym doświadczeniem. Na pewno staram się podwyższać umiejętności. Pod tym kątem jestem zadowolony. Z pewnością też była szansa na awans dalej. Kadrowo nie odbiegaliśmy od Żagania, może trochę od zespołu z Głogowa. Było dużo grania – osiem miesięcy. Szkoda, że bez kibiców. A z naszymi kibicami na pewno byłoby łatwiej, bo dają dużego kopa motywacyjnego. Zabrakło nam tego. Ale wszyscy byli w takim samym położeniu, bo inne zespoły też grały bez kibiców. Co się odwlecze, to nie uciecze. Mam nadzieję, że Astra będzie grała w następnym sezonie o wyższe cele!
Aleksandra Gembiak
Mateusz Pojnar