Siódemka szczęśliwa dla Astry
Że siódemki są szczęśliwe, z pewnością nie mają wątpliwości ani zawodnicy, ani kibice siatkarskiej Astry, którzy w ostatnią sobotę mieli przyjemność uczestniczyć w siódmym z rzędu wygranym meczu nowosolskiego zespołu. Po zwycięstwie Koliberki są już na drugim miejscu w tabeli
Astra Nowa Sól – MUKS Ziemia Milicka 3:0 (25:21, 25:22, 26:24)
Astra: Witkiewicz, Januszewski, Kołodziejczyk, Sławnikowski, Zakrzewski Arkadiusz, Panasiuk, Skibicki, Ratajczak, Zakrzewski Adrian, Jeton i Kępski
Gdy w listopadzie Astra ostatni raz grała przed własną publicznością, serię wygranych liczyliśmy do czterech (po 3:0 z Oławą). Potem były dwa wyjazdy, z których również wracaliśmy zwycięsko (0:3 w Bolesławcu i 1:3 w Głuchołazach), dlatego kibice Koliberków pełni nadziei na kontynuację tej kapitalnej serii przyszli w sobotę obejrzeć pojedynek z sąsiadami z tabeli – ekipą Ziemi Milickiej.
Mecz zaczął się od dłuższej wymiany punkt za punkt. Po kilku minutach było 8:8, a pierwszy raz na nieznaczną przewagę (10:8) wyszliśmy po trafieniu grającego trenera Przemysława Jetona, który przy obecnych lukach w kadrze musiał pociągnąć naszą grę w ataku. I trzeba powiedzieć, że robił to bardzo dobrze. M.in. przy stanie 23:20 Jeton zaliczył asa serwisowego. Pierwszą piłkę setową obronili goście, ale przy drugiej zdobyliśmy decydujący punkt po nieudanym bloku przeciwników.
Druga partia zaczęła się podobnie i znów na tablicy najczęściej widniał remis, aż do stanu po 12. Wówczas Astra zaliczyła krótką serię i odskoczyła na 15:12 i później na 20:15. W międzyczasie kwestionowanie decyzji sędziego skończyło się upomnieniem – żółtą kartką dla miliczan. MUKS nie składał broni. Zbliżył się na 2 punkty (22:20) i Jeton wziął czas, po którym Koliberki wróciły do konsekwentnej gry i wygrały seta numer dwa do 22.
Początek odsłony trzeciej nie zapowiadał nerwowej końcówki, bo nowosolanie prowadzili już 4:0. Po chwili było jednak 5:4 i już do końca seta rytm gry wyglądał podobnie. W połowie partii po kiwce Dawida Witkiewicza było 14:13 i w kolejnych akcjach Koliberki na moment odleciały na 17:14. Goście biorą czas, ale niewiele im to daje. Punktuje Jeton, a serwisem Adrian Zakrzewski. Następnie zaliczamy blok i jest już 20:16. Czy to oznacza prostą drogę do zakończenia meczu? Niekoniecznie. MUKS dogania nas na 21:20, a w odpowiedzi niezwykle ważny punkt zdobywa Paweł Skibicki. Po chwili jednak znów mamy remis – po 23. Przemysław Kępski zdobywa 24. punkt dla Astry ostrym uderzeniem z prawego skrzydła, udaje się na zagrywkę, ale wyrzuca piłkę w aut. Milicz wyrównuje, jednak kompletnie gubią się jego zawodnicy w kolejnej akcji obronnej i oddają nam darmo punkt numer 25. Za chwilę popularny „Wicia” silnym uderzeniem daje nam upragnione dwupunktowe prowadzenie, a w konsekwencji wygraną 26:24 i 3:0 w całym meczu.
W pomeczowym podsumowaniu trener Jeton podkreśla, że przebieg każdej z części spotkania był bardzo podobny. – Uzyskiwaliśmy kilkupunktową przewagę, a potem trwoniliśmy ją. Szczególnie mocno widoczne to było w trzecim secie, gdzie im było bliżej zakończenia, tym słabiej radziliśmy sobie w przyjęciu i ataku. Obawiałem się tego meczu, ponieważ nie tylko przeciwnicy mocno nas tłuką, ale jeszcze sami zmagamy się z kontuzjami, stąd bardzo się cieszę z wygranej – nie ukrywał P. Jeton.
O kontuzjowanych i w sobotę nieobecnych niestety nie miał dobrych wieści. – Adam Sobota, który jest nam bardzo potrzebny, poważnie skręcił staw skokowy i czeka go kilka naprawdę długich tygodni przerwy. Z kolei Adam Goltz skręcił i wybił kciuk na ostatnim wyjeździe do Głuchołaz. Man nadzieję, że w jego przypadku skończy się maksymalnie czterotygodniową pauzą – mówił o sytuacji kadrowej trener, który w takiej sytuacji sam musi pojawiać się na parkiecie. – Od dawna próbuję ustąpić pola chłopakom, ale, jak widać, mój potencjał w ataku ciągle bywa potrzebny. Adrian Zakrzewski jeszcze nie jest w stanie tak dobrze zastępować Adama i Alana – oceniał P. Jeton.
W tym roku Astra zagra jeszcze z liderem tabeli w Wałbrzychu (15 grudnia) oraz u siebie z trzecim Głogowem (22 grudnia). – Fajnie jest kroczyć od wygranej do wygranej, przegrywać tylko pojedyncze sety, ale przed nami ultratrudne mecze, szczególnie że mamy okrojony skład. Wałbrzych to zespół zbudowany na awans, jednak myślę, że jeśli nie będziemy myśleć o brakach kadrowych, to szanse są 50 na 50. Do tej pory przegrali tylko jeden mecz, ale właśnie z nami. Z Głogowem gramy u siebie, a tutaj inaczej czujemy zagrywkę, bo to nasza hala, tu trenujemy i tutaj nam piłka lepiej siedzi – podkreśla Jeton.
Na koniec uzupełnijmy, że tytuł najlepszego zawodnika spotkania z Miliczem otrzymał rozgrywający Maciej Januszewski.