Nowa Sól mi w duszy gra
Dlaczego spośród różnych klubów proponujących mu grę Maciej Januszewski, dotychczasowy rozgrywający AZS Zielona Góra, wybrał Astrę Nowa Sól? W rozmowie z nami odpowiada na to i na inne pytania
Jesteś zielonogórzaninem, ale poprzez siatkówkę związanym też z Nową Solą. Dlaczego zdecydowałeś się do nas wrócić?
Początkowo zastanawiałem się, co dalej. Miałem kilka propozycji z klubów zaprzyjaźnionych z naszą grupą. Wiedziałem, że w Zielonej Górze to koniec. Ponownie ujęła mnie za serce Nowa Sól. Miałem okazję być na pierwszym meczu rundy play-off Astry z Sobieskim Żagań. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego, co zobaczyłem. Atmosfera była niesamowita, nie spodziewałem się, że pod tym względem miasto tak bardzo się zmieniło.
Widziałem już zdjęcia na Facebooku i informacje na stronie, że jest inaczej, ale dopiero, jak to zobaczyłem, to poczułem. To, co się wydarzyło wokół nowosolskiej siatkówki, jest fenomenem. Siedziałem oczarowany i nie wiedziałem, komu kibicować, bo w obu drużynach miałem kolegów (śmiech).
Chyba wtedy coś mi w duszy zagrało. Nawet nie żadne sprawy finansowe, bo miałem konkretniejsze propozycje. Ważniejsza sprawa to skład, a ten w zbliżającym się sezonie będzie naprawdę dobry. Już nie mogę się doczekać pierwszego meczu.
Jak dobrze znasz chłopaków z drużyny?
Grałem z Alanem Goltzem i Pawłem Skibickim. Bartek Odwarzny to mój serdeczny przyjaciel, znamy się od lat – nie tylko z siatkarskiego parkietu. Podobnie dobrze znam się z Przemkiem Kępskim, Dawidem Witkiewiczem i oczywiście trenerem Przemkiem Jetonem.
Przez trzy lata grałem w Nowej Soli i byłem już Koliberkiem (śmiech). Może nie jest to powrót do domu, bo jestem zielonogórzaninem, ale jednak powrót. Będziemy mieli dużą przewagę nad pozostałymi drużynami – nie będziemy musieli się ze sobą zgrywać. Znamy się i rozumiemy bez słów.
Mówisz w sposób zdecydowany i pewny; jesteś przekonany, że to będzie czas Koliberków?
Tak, bo mamy naprawdę bardzo duży potencjał. Wiem, na co stać chłopaków. Jeżeli tylko dajemy z siebie wszystko, jesteśmy w tej grupie nie do zatrzymania. Pozostałe drużyny się budują, a my już jesteśmy zbudowani. Dlatego nie mam wątpliwości, że będziemy superzespołem.
Może trzeba zacząć od tego, że my się bardzo lubimy. Spotykamy się także poza boiskiem, a atmosfera to podstawa. Znowu możemy spotkać się po jednej stronie siatki po tym, jak ja grałem w Zielonej Górze czy chłopaki w Żaganiu.
Przypominam sobie pierwszy sezon w Nowej Soli. Nie mieliśmy wtedy wybitnych nazwisk, a zrobiliśmy doskonały wynik. Stało się tak, bo tworzyliśmy drużynę. Teraz jesteśmy starsi i jeszcze bardziej doświadczeni.
Zakładałeś, że kiedyś wrócisz do Nowej Soli?
Wracając do Zielonej Góry skupiałem się na nowym wyzwaniu. Teraz, gdy ponownie będę grał dla nowosolan, cieszę się, bo miasto i jego mieszkańcy są mi bliscy.
Nowosolska siatkówka idzie w dobrym kierunku. Siedząc na trybunach podczas tego meczu z Sobieskim usłyszałem, jak dzieci pytają rodziców, kiedy będzie znowu mecz w Nowej Soli. Bardzo się zmartwiły, że kolejne są na wyjeździe. To obrazki, których nie znam z meczów wcześniejszych, kiedy byłem częścią Astry. Wtedy trzeba było zachęcać znajomych, żeby przyszli nam pokibicować. Teraz wreszcie zagram dla prawdziwych kibiców. Chciałbym jeszcze powalczyć na parkiecie, jeszcze dać z siebie wszystko, bo wiem, że na wiele mnie stać. Siatkówka mnie cieszy i bawi. Wiele radości dają mi treningi i mecze.
Do zobaczenia w połowie sierpnia na pierwszym treningu.
Dziękuję za rozmowę.