Po ciężkiej walce Astra wróciła z Bielawy z trzema punktami
Pierwszy set mógł budzić niepokój, można było nawet pomyśleć o tryumfie w tym meczu Bielawianki. Ale skończyło się odwrotnie. Astra po spektakularnej pogoni wygrała pierwszą część, a po zaciętej walce – dwie kolejne. Tym samym utrzymuje pozycję lidera
Bielawianka – Astra Nowa Sól 0:3 (26:28, 20:25, 20:25)
Astra: Sławnikowski, Odwarzny, Marszałek, Skibicki, Trzeciak, Goltz, Nożewski, Januszewski, Witkiewicz
W minioną sobotę siatkarze Astry Nowa Sól zagrali na wyjeździe z Bielawianką Bielawa. To przeciwnik, którego bardzo trudno pokonać na jego boisku. Siatkarze z Bielawy tworzą dobry zespół, a grając we własnej hali, przed swoją publicznością mają w ręce wszystkie atuty, by przyjezdnych pokonywać.
Od pierwszej piłki zawodnicy Astry zaczęli mieć spore kłopoty. Bielawa napierała, my byliśmy w rozsypce. Przeciwnik prowadził 7:2, żeby po chwili odskoczyć na 12:4 i 18:10. Bialawianka demolowała nowosolan bardzo silną zagrywką. Widać było, że zespół z Bielawy postawił wszystko na jedną szalę. Tymczasem Koliberki popełniały błędy, które Bielawianka wykorzystywała.
Kiedy udało się nowosolanom uspokoić grę, ruszyli w pogoń za gospodarzami. Zbliżyliśmy się do nich na cztery punkty, jednak wygrana wciąż była odległa. Ale skuteczną grą dogoniliśmy Bielawę i zaczęło się starcie punkt za punkt. – Staram się w takich sytuacjach trzymać nerwy na wodzy. Wierzę w zespól i wiem, na co stać naszych siatkarzy. Braliśmy czas, żeby uspokoić grę i złapać swój rytm. To poskutkowało. Wierzyłem, że jeszcze wszystko może się zdarzyć, a po takiej pogoni nie możemy pozwolić sobie odebrać zwycięstwa – mówi Przemysław Jeton, trener Astry.
Siatkarze z Bielawy czuli solidny opór i zaczęli się gubić, popełniać błędy. W Astrze zafunkcjonowała zagrywka i blok. Ostatecznie pierwszego seta Koliberki wygrały 28:26. – To była długa, żmudna, ale fantastyczna pogoń. Czuliśmy satysfakcję i wiedzieliśmy, że mamy szansę wygrać to spotkanie. Nie złamaliśmy jednak przeciwnika i okazało się, że kolejne dwa sety wcale nie były proste. Bardzo mocno walczyliśmy i zostawiliśmy dużo energii na boisku – zaznacza P. Jeton.
W drugiej partii zaczęliśmy od prowadzenia 7:5. Zdarzył nam się jednak przestój i w jednym ustawieniu straciliśmy sześć punktów, co doprowadziło do tego, że przegrywaliśmy 11:7. Trener Jeton poprosił o czas dając siatkarzom możliwość uspokojenia gry. Na boisko wszedł Fryderyk Polus za Mateusza Nożewskiego. Koliberki wróciły do swojego skutecznego rytmu. Ponownie zafunkcjonował blok i zagrywka, co pozwoliło wyrównać seta na 17:17. Wtedy Astra włączyła piąty bieg i odskoczyła od Bielawianki. Drugiego seta nowosolscy zawodnicy wygrali 25:20.
Bardzo podobnie toczyła się gra w trzeciej części. Do jej połowy Bielawianka walczyła, ale gdy Astra odpaliła lepszą zagrywkę i szczelniejszy blok – gospodarz pozostał w tyle. Koliberki wygrały trzeciego seta 25:20.
Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Paweł Skibicki – bardzo lubiany w Bielawie, bo grał w tej drużynie trzy sezony.
Trenerzy Astry przyznają, że spotkanie z Bielawą było bardzo trudne. – Gospodarze postawili nam bardzo wysoko poprzeczkę. Rywalizacja z liderem na własnym boisku obudziła w nich wielką wolę walki. Kilka razy uciekaliśmy spod noża, ale daliśmy radę. Jeśli ktoś nie był na miejscu, widząc wynik 3:0 może pomyśleć, że to było łatwe zwycięstwo. Nic bardziej mylnego. Było sporo emocji, zawodnikom puszczały nerwy, dyskutowali między sobą i z sędziami, co widać po ilości kartek. Na szczęście po ciężkiej walce wygraliśmy – komentuje P. Jeton.
Aleksander Karimow podkreśla, ze w nowosolskich zawodnikach była wielka wiara w wygraną. Wiedzieli, że trzeba ograniczyć błędy własne, a sytuacja się odwróci. Daliśmy radę wygrać pomimo kadrowych ograniczeń i nieobecności Macieja Kleinschmidta, Przemysława Kępskiego i Arkadiusza Zakrzewskiego. Kontuzja sprawiła, że kapitan Kępski nie mógł zagrać na swojej rodzinnej ziemi. – Bardzo było mu przykro, ale zdrowie ważniejsze – zaznacza A. Karimow.
Trenerzy podkreślają, że wygrany mecz w Bielawie dedykują tym wszystkim kibicom, których nie było na miejscu. Za tydzień kolejne spotkanie wyjazdowe, tym razem w Legnicy. Z kolei 21 grudnia wielkie święto nowosolskiej siatkówki w hali przy ul. Botanicznej: w przedświątecznej atmosferze zagramy wtedy z siatkarzami z Wałbrzycha.
– Chcemy bronić pozycji lidera i liczymy na wsparcie naszych kibiców. Mamy doping na najwyższym poziomie i fantastycznych kibiców. Widzimy się za dwa tygodnie, a kto może, tego zapraszamy do wsparcia nas w Legnicy – zachęca P. Jeton.