Każdego dnia walczę o odzyskanie sprawności
Po trzyletnim graniu na obczyźnie do Astry wrócił Szymon Makuch. Młody, ale doświadczony już siatkarz miał pecha. Pierwszy sparing i wszystko poszło nie tak. Z Szymonem rozmawiamy o kontuzji, rehabilitacji i sportowych planach na przyszłość
Monika Owczarek: Jesteś bardzo młodym zawodnikiem, ale wiele już przeszedłeś. Złapałeś kontuzję, której obawiają się wszyscy siatkarze. Jak wyglądała twoja sportowa ścieżka i jak to się stało, że wróciłeś do Astry?
Szymon Makuch: Pierwsze siatkarskie kroki stawiałem właśnie w Astrze Nowa Sól. Do siatkówki namówił mnie trener Andrzej Krzyśko. Wyróżniałem się w tej grze, duże znaczenie miał też wzrost, bo mam 205 cm. W pierwszej klasie gimnazjum trenowałem już bardzo dożo. Po drugiej klasie byłem dosyć wyróżniającym się zawodnikiem.
Zaproponowano mi grę w Jastrzębskim Węglu. Po długich dyskusjach zdecydowałem się zostawić dom i wyjechać. Miałem wtedy 15 lat. Grałem tam dwa lata. Jednocześnie uczyłem się w trzeciej gimnazjum i przeszedłem pierwszą klasę liceum. Wtedy przyszła propozycja ze Szczecina.
Zdecydowałem się na kolejną przeprowadzkę. W Espadonie Szczecin grałem rok. Moje relacje z trenerami nie były najlepsze, współpraca nie układała się dobrze. Dostałem zielone światło na powrót do Nowej Soli i grę w II lidze. Miałem być wsparciem, chciałem dawać z siebie wszystko…
… ale zanim zdążyłeś się rozkręcić, przytrafiła ci się paskudna kontuzja i zerwanie więzadeł w kolanie. Jak się dzisiaj czujesz?
Nigdy nie zapomnę tego dnia. Cieszyłem się z powrotu do Nowej Soli. Znam się z chłopakami, lubimy się. Tymczasem pierwszy dzień sparingu, drugi set i padłem na deski. Zerwałem więzadło i mam przed sobą rok przerwy.
Zdarzały się już kostki i paluchy, ale to normalne, nic wielkiego. Kolano jest czymś najgorszym. Trzy tygodnie temu przeszedłem operację. Podpieram się trochę kulą, ale już coraz mniej. Rehabilitacja rzeczywiście robi swoje.
Przechodzę teraz najtrudniejszy trening w życiu. Każdego dnia walczę o odzyskanie sprawności w kolanie i powrót do drużyny. Mam 18 lat i wierzę, że jeszcze wiele siatkarskich sezonów przede mną. W tym roku kończę liceum i zdaję maturę. Staram się też do tego przygotować. Trudno mi się jednak pogodzić z tym, że mam rok stracony. Tym bardziej że dla mnie to ostatni rok juniora.
Co myślisz obserwując grę Astry? Jaki to jest dla nas sezon?
W drużynie jest wielu bardzo dobrych zawodników. Moim zdaniem jest przed nimi bardzo dobra perspektywa. Z biegiem czasu, tak jak powiedział prezes Zdzisław Rola, to się poukłada. Za trzy-cztery lata zbudujemy superdrużynę na I ligę, ja w to wierzę. Potrzeba na to czasu. Jeżeli chłopaki będą jeszcze mocniej trenować, to będzie dobrze.
Kiedy zobaczymy cię ponownie na boisku?
Teraz trwa rehabilitacja i na niej muszę się skoncentrować. Potrwa to z pół roku. Chciałbym wrócić jeszcze w pierwszym półroczu, ale fachowcy mówią, że to za szybko.
Też wiem, że trzeba to robić z głową i zachować rozsądek. Zawsze po takiej długiej przerwie jest lekki stres i obawa – choćby przed kolejnym upadkiem. Dzisiaj nie wyszedłbym i nie potrafiłbym tak wyskoczyć, jak wcześniej, bo noga nie jest stabilna. Z każdym miesiącem będzie lepiej.
Oczywiście mam takie chwile, że chciałbym wejść na boisko i pomóc. Zdaję sobie jednak sprawę, że z perspektywy widza, kibica gra wygląda zupełnie inaczej niż patrząc okiem zawodnika.
Jesienią bardzo chciałbym wrócić na boisko. Co ja mówię – chciałbym. Na pewno będę już grał!