Cel Astry na kolejny sezon: bitwa o awans. Rozmowa z prezesem Jetonem [Tygodnik Krąg]
Monika Owczarek: Mamy za sobą kolejny sezon. Był pan obecny na wszystkich meczach. Wiedząc z doświadczenia, na co stać Astrę, czy pojawiająca się w głowach kibiców myśl, że może troszkę odpuściliśmy Sobieskiemu, jest uzasadniona?
Przemysław Jeton: Według mnie nie ma czegoś takiego jak odpuszczanie. Każdy szanujący się sportowiec za każdym razem, kiedy podchodzi do rywalizacji, walczy o zwycięstwo.
W konfrontacjach z Sobieskim Żagań tym bardziej nie brakuje motywacji do pokonania przeciwnika. W tak wyrównanych meczach o końcowym sukcesie decydują niuanse. Sobieski ostatni mecz play-offów na własnym parkiecie zagrał pewniej. W tym sezonie ten zespół przegrał tylko raz u siebie. Właśnie z nami – podczas drugiego meczu play-offów.
Niestety, ta sztuka nie udała nam się w decydującym piątym starciu. Szkoda pierwszego meczu na naszym parkiecie w sobotę. Przegraliśmy nieznacznie 2:3, mając swoje szanse na zwycięstwo. Pokonując wtedy Żagań, najprawdopodobniej zamknęlibyśmy rywalizację, stawiając w niedzielę kropkę nad „i”.
Trzecie miejsce w tym sezonie to wprawdzie czołówka, ale spadek w porównaniu z minionymi latami.
Sezon 2017/18 skończyliśmy na czwartym miejscu, 2018/19 na trzecim, w poprzednim wygraliśmy grupę. To pokazuje, że cały czas mimo wszystko jesteśmy w czołówce II ligi.
W tym sezonie liczyły się wyłącznie trzy drużyny. Głogów jest głównym faworytem do awansu i chyba był poza zasięgiem reszty ligi. Żagań to drużyna podobna umiejętnościami do naszej. Cel minimum na ten sezon udało się osiągnąć, jednak wszystkich na pewno zadowoliłaby jedna pozycja wyżej. Według mnie drugi plac zdecydowanie był w naszym zasięgu, dlatego czuję niedosyt. Jeśli chodzi o sukcesy sportowe, nie można być minimalistą.
To był jednak sezon pod znakiem koronawirusa. Czy miał w sobie jeszcze coś szczególnego? Co pan najbardziej zapamięta?
Przede wszystkim koronawirus przewrócił cały świat do góry nogami. Nie tylko nam się oberwało.
To był organizacyjnie trudny sezon: kwarantanna, procedury covidowe, ciągły reżim.
Smutny okres, bo bez kibiców. Mamy najlepszych fanów w całej lidze, a jednak musieliśmy sobie radzić bez nich. Zapełniona hala przy ul. Botanicznej siała postrach wśród przeciwników. W tym sezonie niestety to już nie był nasz superatut. Całe szczęście udało się przynajmniej dograć do końca rozgrywki. Nikt z naszej ekipy nie ucierpiał na zdrowiu, a to najważniejsze. Oby było już tylko lepiej.
Każdego roku nieco zmienia się skład Koliberków. Tym razem jaki to był zespół?
Zbudowaliśmy naprawdę fajną paczkę do grania z nowym, ambitnym sztabem szkoleniowym. Mimo wszystko chyba wszyscy spodziewaliśmy się ciut więcej sportowej jakości. Zespół dysponował szeroką ławką rezerwowych, każdy mógł wnieść coś pozytywnego do gry. Atmosfera w szatni dopisywała, było sporo doświadczonych i ogranych na ligowym parkiecie zawodników.
Finalnie jednak czegoś zabrakło.
Kiedy zacznie się kompletowanie nowego zespołu?
Jesteśmy już po pierwszych rozmowach. Sezon został zakończony, więc z czystą głową można skupić się na budowaniu nowej armii. Na konkretne decyzje i podpisane umowy trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Jaki cel zakładają sobie Koliberki na następny sezon?
Przede wszystkim walka w każdym meczu. Jeśli uda nam się skompletować odpowiedni skład, to musimy zakasać rękawy i bić się o awans. Życzyłbym zespołowi dojścia do turnieju finałowego, a tam wszystko jest możliwe.
Nie wydaje się panu, że dzisiaj sportowcy oprócz fizjoterapeuty potrzebują psychologa sportu, bo problemem często bywa głowa, a nie umiejętności?
Oczywiście. W dzisiejszych czasach zawód trenera mentalnego bądź psychologa sportu jest coraz bardziej powszechny i z takiej pomocy sportowcy korzystają. W naszym sztabie prócz dwóch fizjoterapeutów, którzy dbają o zdrowie, mamy trenera przygotowania motorycznego, odpowiedzialnego za kondycję fizyczną i dwóch trenerów piłki siatkowej – jeden z nich jest też statystykiem. To uważam za pierwszą potrzebę.
Nie wykluczam jednak, że jeśli będzie taka potrzeba, skorzystamy również z rad psychologa, ale wszystko w dzisiejszych czasach kosztuje. Do głowy zawodnika w pierwszej kolejności powinien dotrzeć trener.
Co teraz będą robić Koliberki, planowane jest jakieś zakończenie sezonu?
Póki co trwa okres roztrenowania. Niektórzy zawodnicy dochodzą do siebie zdrowotnie po ciężkim sezonie. Chcielibyśmy zorganizować zakończenie, ale przy obecnych obostrzeniach musimy się wstrzymać z konkretnym spotkaniem.
Jako prezes klubu czego pan teraz oczekuje od zespołu, jak wysoko stawia poprzeczkę?
Chciałbym, żeby Astra cały czas się rozwijała i szła do przodu. Nie tylko pierwszy zespół, ale również grupy młodzieżowe. Cel drużyny seniorskiej jest niezmienny: awans do I ligi. W grupach młodzieżowych najważniejsze jest to, by utrzymać i wykształcić jak najwięcej zdolnych adeptów siatkówki.