Bartosz Kowalczyk, nowy siatkarz Astry: Mocno wierzę w awans [Tygodnik Krąg]
„Przypominam sobie, że dobrze mi się grało na nowosolskim parkiecie i oby w tym sezonie też tak było”. – Rozmowa z atakującym Bartoszem Kowalczykiem, nowym siatkarzem Astry Nowa Sól
Mateusz Pojnar: Opowiedz kibicom o swojej siatkarskiej przeszłości.
Bartosz Kowalczyk: Po ukończeniu SMS PZPS w Spale moim pierwszym klubem był Orzeł Międzyrzecz. Razem z tą drużyną udało nam się awansować do turnieju finałowego o wejście do I ligi.
Po sezonie w II lidze przeszedłem do pierwszoligowego KPS Siedlce. Tam, tak uważam, rozegrałem swój najlepszy jak dotąd indywidualnie sezon. Z kolegami zajęliśmy ósme miejsce w tabeli.
Kolejnym klubem był MCKiS Jaworzno, z którym zajęliśmy dziewiąte miejsce w I lidze.
Teraz wracasz po długiej kontuzji.
Tak, miałem roczną przerwę, bo zerwałem ścięgno Achillesa. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem tak głodny gry jak teraz [uśmiech].
Dlaczego chciałeś zasilić akurat Astrę?
Z wielu powodów podjąłem decyzję, że chcę grać w Nowej Soli. Wśród nich jest przede wszystkim ambitny cel, czyli awans. Prócz tego na pewno potencjał drużyny i duża chęć rozwoju, powrotu do formy po kontuzji.
Co uważasz za swoje największe siatkarskie atuty?
Uważam, że moim dużym atutem jest atak na wysokiej piłce z tzw. piłek sytuacyjnych.
A jak oceniasz siłę Astry? Kiedyś grałeś przeciwko niej w play-offach. Prezes klubu Przemysław Jeton mówił mi, że napsułeś nam wtedy krwi.
Pamiętam tamte play-offy, musieliśmy się z Orłem mocno natrudzić, by pokonać Nową Sól. Astra zawsze była mocną drużyną, z którą każdy mecz był wymagający.
Przypominam sobie również, że dobrze mi się grało na nowosolskim parkiecie i oby w tym sezonie też tak było [uśmiech].
Myślisz, że awans do I ligi już w nadchodzącym sezonie jest realny?
Z całą pewnością. Ale sezon jak zwykle wszystko zweryfikuje. Jednak mocno wierzę w awans.