Paweł Skibicki: Zrobiliśmy coś dobrego dla Astry i miasta [ROZMOWA TK]
Mateusz Pojnar: Zagrałeś w Astrze sześć sezonów. Jak to się potoczyło sześć lat temu, że wybrałeś akurat Nową Sól?
Paweł Skibicki: Przyjechałem tutaj z Zielonej Góry, gdzie rok wcześniej przeprowadziłem się z Wrocławia. Na Nową Sól namówił mnie Wojciech Lis, który był wtedy kapitanem Koliberków. Nowosolska atmosfera i poziom sportowy bardzo mi odpowiadał, więc nie zastanawiałem się zbyt długo nad decyzją, która okazała się trafna. Bardzo dobrze wspominam tamtą ekipę.
Po czasie spędzonym w mieście czujesz się już nowosolaninem? Dobrze ci tutaj?
Do zamieszkania w Nowej Soli namówiła mnie żona. Nigdy nie przepadałem za dużymi miastami, jak Wrocław czy Zielona Góra. Nowa Sól wydawała się w sam raz. Jest tutaj wszystko, czego potrzeba. Poznałem wielu wspaniałych ludzi i mogę śmiało powiedzieć, że Nowa Sól to moje miasto.
Czemu zdecydowałeś się na zawieszenie butów na kołku?
Postanowiłem zrezygnować z grania ze względów służbowych. Zdarza się, że muszę wyjechać na cały dzień lub dwa w Polskę czy za granicę, a w obecnej sytuacji, po awansie do Tauron 1. Ligi, to jest nie do zaakceptowania. Ten poziom nie wybaczy takich akcji.
Nie żal ci odchodzić w momencie, w którym wywalczyliście upragniony awans?
I tak, i nie. To dobry moment, bo czuję, że zrobiliśmy coś naprawdę dobrego dla klubu i miasta. Z drugiej strony ciągnie wilka do lasu i jednak przykro będzie oglądać mecze z trybun. W pewnym momencie człowiek uświadamia sobie, że już mistrzem świata nie będzie i najwyższa pora skupić się na rodzinie i obowiązkach służbowych [uśmiech].
A nie myślisz o tym, żeby pograć sobie gdzieś w okolicy w niższej lidze?
Początkowo myślałem, ale dziś granie w II lidze wiąże się z bardzo dalekimi wyjazdami i nie do końca mi się to opłaca. Jednak nie wykluczam, że przy dobrych warunkach może gdzieś jeszcze machnę ręką [śmiech].
Które momenty, mecze w Astrze zapamiętasz w sposób szczególny?
Cały sezon, gdy po raz pierwszy awansowaliśmy do finałów o awans do I ligi. Atmosfera i ludzie, którzy tworzyli ten zespół, to było coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Następnym momentem jest mecz z Chełmem w półfinałach w sezonie 2021/2022, z którego wyszliśmy obronną ręką z dołka – delikatnie mówiąc – w końcówce meczu. Uważam, że to spotkanie bardzo przyczyniło się pod względem mentalnym do końcowego sukcesu w tym sezonie.
No i cały turniej finałowy, który odbył się w Nowej Soli. Trudno wybrać konkretny moment, bo całe trzy dni były dla mnie szczególne. Plus te po turnieju, gdy mogliśmy z czystym sercem świętować awans do I ligi.
Jak myślisz, na co będzie stać Astrę w najbliższym sezonie? W co powinna celować?
Poznałem nowych chłopaków, ale jeszcze nie wiem, co prezentują na boisku. Astra ma w składzie doświadczonych i ogranych graczy, jak np. Mateusz Nożewski, którzy nie pękną w ważnych momentach. I takich jak Ruciński czy Kowalczyk, którzy mają coś do udowodnienia sobie i innym.
Wiem, że ten sezon będzie trudny dla klubu i kibiców. Poprzedni przyzwyczaił wszystkich do zwycięstw, a teraz będzie zupełnie inaczej. Każdą wygraną trzeba będzie wyszarpać. Kibice muszę być świadomi, że to już całkiem inne granie. Nie możemy oczekiwać od chłopaków, że będą zwyciężać raz za razem. Przy złym ułożeniu terminarza mogą się przytrafić nawet serie porażek, czego oczywiście nie życzę, ale kibice i zawodnicy muszą być na to przygotowani.
Beniaminek z Nowej Soli się utrzyma i to powinno zadowolić każdego kibica.
Chciałbyś komuś podziękować za te lata w Astrze?
Na podziękowania przyjdzie jeszcze czas [uśmiech].
Mam nadzieję, że nadal będziemy się widywać na meczach?
Obowiązkowo. Wspólnie z Dawidem Witkiewiczem już wiemy, jak się do tego przygotować.