Przegrali w głowach
Wyjazd do Bielawy skończył się dla Koliberków porażką. Astra Nowa Sól przegrała z gospodarzem 3:0. Niby ten sam co z Międzyrzeczem, a jednak mentalnie zupełnie inny zespół wyszedł na boisko
Bielawianka Bielawa – MKST Astra Nowa Sól 3:0 (25:20, 25:17, 25:19)
Sobotni mecz nie był udany dla siatkarskiej Astry Nowa Sól. Po wygranej z Orłem Międzyrzecz, liderem, z wielkim apetytem na zwycięstwo jechaliśmy do Bielawy. Tamtejsza Bielawianka jest wszak drużyną teoretycznie słabszą.
Atutem gospodarzy była bez wątpienia hala – bardzo mała, niska, z drewnianym parkietem. Na takiej nawierzchni trudno rzucać się do piłki bez lęku przed kontuzją. Dla zawodników Bielawianki, zaznajomionych doskonale ze specyfiką sali, był to z pewnością jakiś plus.
Astra zaczęła pierwszy set z werwą, ale radość nowosolskich kibiców trwała krótko. Po paru kolejnych zagraniach Bielawa wyszła na kilkupunktowe prowadzenie i nie pozwalała go sobie odebrać. Pierwszy set zakończył się wynikiem 25:20 dla gospodarzy.
Można było założyć, że to wypadek przy pracy i w kolejnych setach Koliberki pokażą, na co ich stać, tym bardziej że zawodnicy z Bielawy popełniali błędy własne. Kolejny set rozpoczął się podobnie jak pierwszy, jednak to siatkarze Bielawianki ponownie odjechali Koliberkom. Nowosolanie psuli zagrywkę, atakowali w aut lub nadziewali się na szczelny blok, do tego mieli duże kłopoty w odbiorze. Trener Przemysław Jeton postanowił, że szansę dostaną zawodnicy rezerwowi – Kołodziejczyk, Ratajczak, Zakrzewski i Małecki.
Żal było patrzeć, jak Koliberkom opadają skrzydła. Druga partię miejscowi wygrali 25:17.
Początek trzeciej odsłony to bardzo dobra gra Astry, która systematycznie powiększała przewagę. Przy stanie 11:5 dla nas nagle coś się zacięło. Strata dwóch-trzech punktów pociągnęła lawinę. Siatkarze z Nowej Soli stracili dziewięć punktów z rzędu pozwalając gospodarzom objąć prowadzenie 14:11. Ostatecznie set zakończył się wynikiem 25:19 dla Bielawianki, cały mecz 3:0 wygrali gospodarze.
Trener Jeton podkreślał po spotkaniu, że w zespole wróciły stare bolączki, czyli błędy własne i momentalna utrata wiary w zwycięstwo. – Największy problem mieliśmy na skrzydłach, gdzie był niski poziom skuteczności. Nie pomagaliśmy też sobie przyjęciem. Niestety, dochodziło do juniorskich błędów, na które na tym poziomie nie ma miejsca – przyznaje P. Jeton.
Jego zdaniem sami zbyt łatwo oddawaliśmy punkty Bielawiance, szczególnie wtedy, kiedy prowadząc 11:5 pozwoliliśmy im zdobyć dziewięć oczek z rzędu i objąć prowadzenie. Trener Jeton mówi, że mamy grupę zawodników, ale nie mamy drużyny, bo tę poznaje się w trudnych chwilach, gdy trzeba się dźwignąć i walczyć.
– Przed nami bardzo ważne mecze z Oławą, Zieloną Górą i 17 marca u siebie z Bolesławcem. Mamy nadzieję, że dobrze się zaprezentujemy. Teraz mamy dwa tygodnie przerwy do meczu w Oławie, będzie ciężko, ale nie możemy się poddawać. Musimy powalczyć o punkty i znaleźć się w ósemce. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
Monika Owczarek